2015/08/27

Kraina wina doskonałego, czyli co robić w Chianti w Toskanii


Nie spotkałem dotąd nikogo, kto by nie wrócił z Toskanii zachwycony. Moja wrodzona ciekawość i bujna wyobraźnia nie dawały mi spokoju, gdy słuchałem peanów na jej cześć - musiałem się wreszcie przekonać na własnej skórze, o co chodzi. I wiecie co? Wróciłem oczarowany. Ruszamy do Chianti!

Gdy późnym popołudniem dotarliśmy wreszcie do wynajętego domu na wzgórzu niedaleko miasteczka Castellina, nie sądziłem, że rozkocham się w czerwonym winie. Traktowałem je dotąd po macoszemu. Zbyt cierpkie, zbyt wytrawne, po prostu zbyt czerwone. Słońce szybko zachodziło, ale zdążyłem jeszcze ocenić okolicę: przede mną rozciągała się zielona dolina, a za nią kolejne wzgórza. Na jednym z nich przycupnęło maleńkie miasteczko ze smukłą kościelną wieżą, w której paliło się słabe światło. Dębowy las bezszelestnie przechodził w niekończące się winnice, które miały mi towarzyszyć przez następy tydzień. Sielankowy obrazek robił się coraz bardziej złoty, wreszcie fioletowy, aż słońce schowało za spokojnymi drzewami. 



CHIANTI: ŚREDNIOWIECZNA KRAINA WINA
Granice Chianti nie są jasno określone, ale główna część regionu rozciąga się między Florencją a Sieną i obejmuje średniowieczne miasteczka Castellina, Greve, Radda oraz Gaiole (wszystkie z dopiskiem in Chianti). Chianti słynie nie tylko z pięknych krajobrazów i czarującego klimatu wspomnianych miasteczek, ale przede wszystkim pysznego wina, w tym najbardziej znanego Chianti Classico. Zgodnie z historycznymi dekretami można je produkować tylko na ściśle określonym obszarze nie przekraczającym 70 tysięcy hektarów i używając minimum 80% winogron szczepu Sangiovese. Takie wino oznaczone jest symbolem czarnego koguta i jest prawdziwą dumą mieszkańców Chianti. Jak się przekonałem, w każdej winnicy smakuje inaczej, koniecznie więc spróbujcie go w kilku z nich!




WINO ORGANICZNE I LENIWE GREVE IN CHIANTI 
Dzień zaczynam wcześnie i ruszam na północ regionu w stronę Florencji, aby - jakże inaczej - zacząć wycieczkę lampką Chianti. Pobliską Catsellinę zostawiam sobie na deser. Zatrzymuję się na chwilę w bajkowej winnicy Monte Bernardi, gdzie od 1992 roku produkuje się organiczne Chianti Classico oraz pyszną oliwę. Po 300-letnich budynkach pnie się dzikie wino, a taras z widokiem na pobliskie miasteczko dosłownie tonie w lawendzie. Od uroczej właścicielki kupuję butelkę jej pokazowego, wyrazistego Chianti Classico Riserva o nazwie Sa’etta - do jego produkcji używa tylko owoców z najstarszych, niemal 50-letnich krzewów w winnicy. 

Wracam na krętą drogę Chiantigiana (SR222) i przejeżdżam przez niewielkie i bardzo malownicze Panzano. Spod kamiennego kościółka na szczycie wzgórza rozpościera się rewelacyjny widok na wszystkie strony świata, warto więc zrobić tu krótki przystanek. Ruszam dalej i niedużo później docieram do Greve in Chianti, północnej bramy regionu. Jest sobotnie przedpołudnie, więc niewielki rynek otoczonego wzgórzami miasteczka - niezwykle uroczy Piazza Matteotti - zamienił się w targowisko. Jest tu jednak dość spokojnie - w leniwym nastroju obserwuję mieszkańców: starsza Włoszka intensywnie gestykuluje przy stoisku z warzywami, młody chłopak ciosa wielki blok parmezanu i zawija mniejsze kawałki w papier, a przy stoisku ze świeżym pieczywem ustawia się coraz dłuższa kolejka. W małej kawiarni pod arkadami otaczającymi nieregularny plac zamawiam espresso i wspinam się na taras widokowy przy Muzeum Sztuki Sakralnej, skąd rozciąga się piękny widok na okolicę. Ruszam dalej.






WINO Z HISTORIĄ I WAROWNA RADDA IN CHIANTI 
Na wzgórzach ponad Greve leży jeden w bardziej urokliwych zakątków Chianti. - Jesteśmy jedną z najstarszych i bardziej znanych winnic w regionie. Nasza historia sięga XIV wieku i słynnego rodu Gherardini - z dumą opowiada mi drobna Cristina, której czarne, kręcone włosy opadają na okulary. Schowana za cyprysami winnica Vignamaggio w istocie robi duże wrażenie. Jest tu również hotel i restauracja, ale mnie interesuje głównie ich wino. - Nie idziemy na żadne ustępstwa! Spróbuj naszego Chianti - niezłe, co? - faktycznie, ich flagowe Gherardino jest bardzo przyjemne, poza Sangiovese do produkcji dodają też winogron szczepu Merlot. - Ale lubimy być o krok do przodu: to jest nasze Wine Obsession, zbudowane tylko z Merlota i Cabernet Sauvignon. To dość nietypowe, ale świetnie nam wychodzi, dlaczego więc tego nie robić? - kolorowe etykiety to gratka dla kolekcjonerów, choć wino nie jest tanie. Zaopatruję się w 3 butelki klasycznego Chianti i dziękuję Cristinie za miłe przyjęcie. W Vignamaggio można również wziąć udział w wycieczce przez cały proces produkcji wina, ale na to nie mam czasu. Spędzam chwilę na słonecznym tarasie i ruszam na zachód, zastanawiając się, czy to możliwie - jak mówią niektórzy - że właśnie tu urodziła się słynna Mona Lisa. 
  




Pełna świetnych widoków trasa prowadzi mnie przez niewielkie miasteczko Volpaia, w którym warto zatrzymać się na krótki spacer - w oka mgnieniu przenoszę się do średniowiecza. Pokonuję ciasne, brukowane uliczki i zjeżdżam do doliny - tylko po to, by wspiąć się na następne wzgórze, na którym w oddali widzę już wieżę i mury obronne Raddy. Wchodzę po wąskich, wyślizganych schodach i znajduję się między małymi, kamiennymi domami. Mam wrażenie, jakbym był w miniaturowej osadzie średniowiecznej. Plączę się chwilę w labiryncie brukowanych uliczek i wychodzę na malutki plac przed romańskim kościołem Św. Mikołaja, naprzeciw którego dumnie stoi XV-wieczny Palazzo del Podestà. Niespodziewanie niebo zasnuwa się gęstymi, ciemnymi chmurami i zaczyna grzmieć, więc chowam się w przytulnej knajpie La del Chianti pod murami miasta, skąd przy lampce wina oraz fusilli ze szpinakiem i mozzarellą bufala mogę podziwiać burzę nad winnicami Chianti. 





WINO NOWOCZESNE I ELEGANCKA CASTELLINA IN CHIANTI 
Gdy tylko się wypogadza, kieruję się na wschód, gdzie kawałek za granicą regionu winiarskiego Chianti Classico znajduje się mała, rodzinna winnica Poggi del Chianti. Wcześniej przejeżdżam jednak przez Gaiole in Chianti, od zawsze ważny ośrodek handlowy regionu. Leżące w dolinie rzeki miasteczko - przez swój kupiecki charakter - jest pozbawione typowo średniowiecznych zabudowań obronnych, które nadają toskańskiego klimatu, nie jest więc zbyt urokliwe.

Jadę dalej, aby po kilkunastu minutach wjechać stromą, szutrową drogą do srebrzącego się w słońcu gaju oliwnego. Przed niewielkim, schowanym za drzewami budynkiem wita mnie Mirko Monnanni, założyciel winnicy. - Kupiłem ten gaj oliwny w 1998 roku, a od 2003 produkuje wino z własnej winnicy. Sprzedaję też grappę - z jego twarzy nie schodzi uśmiech, widać, że kocha to, co robi. - Produkuję wino białe, różowe i trzy rodzaje Chianti, ale podchodzę do niego w nowy sposób - tłumaczy, nalewając nam kilka lampek do spróbowania. Jego Chianti jest młode, co wyraźnie czuć. Produkuje też wersję klasyczną, ale to właśnie nowa interpretacja jest jego oczkiem w głowie. Próbuję też oliwy, bo wygląda zachęcająco - gęsta i złoto-zielona. - Ostatnie zbiory oliwek były bardzo słabe, ale udało mi się wyprodukować trochę oliwy. Polej nią chleb, o, tak, teraz najlepiej poczujesz jej smak. I co? - na jego twarzy widzę zaciekawienie. W smaku świeża, trochę trawiasta, wyraźnie gorzka - to zupełnie coś innego, niż oliwa z supermarketu. Kupuję więc jedną butelkę i żegnam się z Mirko, który macha mi na do widzenia i wraca do swoich codziennych obowiązków.







Ciepłe popołudnie trochę rozleniwia, a wino uderza do głowy, ale przede mną jeszcze jeden przystanek. Mam też ochotę na prawdziwe włoskie tiramisu, więc kieruję się prosto do Castelliny, której mury obronne i wieżę zamkową widać już z daleka. Niewielkie, eleganckie miasteczko, którego korzenie sięgają XIV wieku, oferuje rewelacyjny widok na otaczające doliny i spokojny, niewymuszony klimat leniwej prowincji. Spod zamku, w którym mieści się Muzeum Archeologiczne Chianti, przechodzę szerokim placem do Via Ferruccio, eleganckiego deptaka i głównej ulicy miasteczka. Zatrzymuję się w Fattoria La Castellina, sklepiku najstarszej winnicy w okolicy. Mogę tu spróbować i kupić ich wino, ale ciekawsze są podziemia sklepu - w wielkich, drewnianych beczkach leżakuje aromatyczne Chianti Classico z pobliskich wzgórz. Ciężko mi się powstrzymać i kupuję kolejną butelkę do mojej dzisiejszej kolekcji. Zatrzymuję się jeszcze na chwilę w pobliskiej restauracji i zamawiam tiramisu - pyszne, kremowe i lekkie. Idealne. Wracając na parking, zahaczam o Via della Volte - tunel ciągnący się wzdłuż miasteczka. Kiedyś obronny, dziś mieści małe sklepy i restauracje. Przez niewielkie okienka w murze podziwiam wzgórza i winnice Chianti, na których delikatnie załamują się miękkie promienie zachodzącego słońca.  







Chianti jest niezwykłe - położone na łagodnych wzgórza, po których wiją się szutrowe drogi i gdzie z rzadka strzelają w niebo cyprysowe gaje. W powietrzu unosi się zapach ziół i lawendy, a od soczyście żółtych pól słoneczników i niekończących się winnic nie sposób oderwać wzroku. Do tego pyszne wino i gościnni ludzie na każdym kroku. I jak nie zakochać się w Toskanii? 




JAK I KIEDY JECHAĆ: Najtaniej z polskich portów lotniczych liniami Ryanair - do Bolonii, Mediolanu, Pizy czy Rzymu. Dalej możemy jechać szybkim pociągiem do Florencji, jednak chcąc zwiedzić Chianti, nie unikniemy wypożyczenia samochodu - warto więc zrobić to od razu po przylocie. Warto rozważyć podróż samochodem z Polski. Najprzyjemniej wiosną, wczesnym latem i jesienią. W szczycie sezonu w największych miastach są tłumy turystów.

GDZIE SPAĆ: Zdecydowanie wynająć willę! Przy kilku podróżujących osobach będzie to najtańsza i najprzyjemniejsza opcja. Co może się równać z dużym, prywatnym tarasem albo nawet basenem? Nasz dom znalazłem na www.airbnb.com (był cudowny i szczerze go polecam: KLIK), dużo ciekawych ofert jest też na www.wimdu.com.


CO ZOBACZYĆ/ZROBIĆ: Koniecznie wypożyczyć samochód i pojeździć po regionie, zatrzymywać się w małych, średniowiecznych miasteczkach i winnicach. Próbować pysznego Chianti i koniecznie przywieźć ze sobą kilka butelek. 



więcej o mnie