Przez Hongkong zawsze przelatywałem z językiem na brodzie - taki urok krótkich urlopów. Tym razem (nie spiesząc się nigdzie) spędziłem w nim tydzień i wreszcie spisałem mniej i bardziej oczywiste rzeczy, które moim zdaniem warto tu zrobić. Bawcie się dobrze!
To tak oczywiste, że aż wstyd o tym pisać - ale może dlatego wizyta w Hongkongu nie będzie kompletna bez wycieczki na Victoria Peak, czyli najwyższe wzniesienie na wyspie. Z obserwatorium na jego szczycie (Sky Terrace 428) rozciąga się znana na cały świat panorama miasta - szczególnie ładna po zmroku. Na Wzgórze Wiktorii możemy wjechać zabytkowym tramwajem linowym, co samo w sobie jest niemałą atrakcją, autobusem miejskim (#15, bilet w jedną stronę za 9.80 HK$, ok. 45 minut), taksówką (nie powinna przekroczyć 100 HK$) albo wejść pieszo, jeśli lubicie lekkie wspinaczki. Łączony bilet na taras widokowy i zabytkowy tramwaj kosztuje 83 HK$ (przejazd w obie strony; www).
2. REJS PROMEM PRZEZ PORT WIKTORII
Drewniane promy pod banderą Star Ferry cieszą się niesłabnącą popularnością od kiedy zaczęły przewozić mieszkańców miasta w 1888 roku. I choć dziś wyspę Hongkong i półwysep Kowloon łączą nowoczesne tunele drogowe i kolejowe, tradycyjne promy wciąż są jednym z głównych środków transportu. Bardzo przyjemny rejs kosztuje tylko 2.50 HK$ (3.40 HK$ w weekendy i święta) - to niewiele za krótką podróż w czasie i spojrzenie na miasto z zupełnie innej perspektywy! Warto spróbować za równo w dzień, jak i po zmroku (www).
Nie tylko sam rejs i promy - budynki przystani też są bardzo klimatyczne. |
3. PREJAŻDŻKA NIETYPOWYM TRAMWAJEM
Tramwaje jeżdżą po wyspie Hongkong już od ponad 110 lat - i to nie byle jakie, bo Hongkong to jedno z trzech miast na świecie, gdzie kursują tramwaje dwupoziomowe. Flota 163 pudełek na kółkach to najtańszy i najbardziej urokliwy sposób poruszania się po mieście - przejażdżka, niezależnie od długości, kosztuje tylko 2.30 HK$, a przeszklony poziom numer dwa zapewnia świetny widok na tętniące życiem miasto. Aż nie chce się wysiadać!
4. UCIECZKA OD ZGIEŁKU MIASTA DO OGRODU ZOOLOGICZNEGO I BOTANICZNEGO
Choć panorama Hongkongu ze Wzgórza Wiktorii zapiera dech w piersiach, jest jeszcze jedno miejsce, z którego warto spojrzeć na to miasto. Nie trzeba być wielkim fanem egzotycznych zwierząt, żeby wybrać się do ogrodu zoologicznego i botanicznego w Hongkongu - park założony w 1871 roku jest świetnym miejscem na chwilę odpoczynku i… podziwianie okolicy. Krótka wspinaczka na wzgórze jest warta widoków (wstęp wolny, www).
5. PTASIE SAFARI W MIEJSKIEJ DŻUNGLI
Jeszcze jedno miejsce, które kipi naturą - Hong Kong Park, czyli zielona oaza w samym sercu miasta. I chociaż cały park jest niezwykle przyjemny, szczególnie ciekawa jest jedna z atrakcji w jego centrum - ptaszarnia imienia Sir Edwarda Youde, jednego z gubernatorów Hongkongu. Tak, tak, może nie brzmi to niesłychanie interesująco, ale uwierzcie mi - nie trzeba mieć w sobie pierwiastka Indiany Jonesa, żeby zachwycić się ogromną konstrukcją, w której rosną tropikalne drzewa i fruwają dziesiątki kolorowych papug, między którymi przechadza się po zawieszonej w powietrzu kładce. A to wszystko w otoczeniu szklanych drapaczy chmur! Bonus dla miłośników herbaty: niewielkie muzeum w uroczym kolonialnym budynku na skraju parku. Kiedyś była to siedziba i urząd komandora sił brytyjskich, dziś instytucja przybliżająca historię i tradycyjne sposoby parzenia herbaty. Wstęp do parku, ptaszarni i muzeum wolny (www).
6. JAK HONGKONG ZOSTAWAŁ TYGRYSEM AZJI
Jeśli już o muzeach mowa: warto wstąpić do Muzeum Historii, które w bardzo przystępny sposób opowiada 400 milionów lat historii Hongkongu. Zgoda, samego miasta zdecydowanie mniej, ale część geologiczno-prehistoryczna jest dość obszerna. Zdecydowanie najciekawsza jest wystawa opisująca czasy kolonializmu i rozwój nowoczesnego Hongkongu. Całość zwieńczona dość sentymentalnym filmem o przekazaniu miasta Chińskiej Republice Ludowej. Wstęp wolny (www).
7. MISTYCZNA ŚWIĄTYNIA MAN MO
Choć w niektórych miejscach Hongkongu wybitnie łatwo o tym zapomnieć, to cały czas miasto chińskie. Niewielka Man Mo, najstarsza taoistyczna świątynia w Hongkongu, w ułamku sekundy przenosi do Dalekiego Orientu. Poświęcona bogom literatury (Man) i wojny (Mo), dosłownie po brzegi wypełniona tlącymi się kadzidłami, złotymi dzwonkami, czerwonymi kartonikami z wykaligrafowanymi intencjami i palącymi się świecami, robi piorunujące wrażenie. Zapach kadzideł czuć na skórze do końca dnia. Pozycja obowiązkowa!
8. KLASYK Z KANTONU - WONTON NOODLES
Na obiad albo kolacje spróbujcie kantońskiego klasyku, z którego słynie Hongkong - wonton noodles, czyli dość oryginalnego połączenia zupy z makaronem z chińskimi pierożkami (z reguły jadanych osobno). W China Golden Restaurnat w dzielnicy Central, za 28 HK$ dostałem solidną porcję bulionu o aromacie oleju sezamowego z delikatnymi nudlami i dużymi wontonami z pysznym nadzieniem: świetnie doprawioną wieprzowiną i wielką krewetką.
9. TRADYCYJNY CHIŃSKI DESER
Coś słodkiego po obiedzie? Chiny nie są destynacją wybitnie „deserową” - dominują tu słodkie zupy i oczywiście (lekko słodkie) nadzienie z czerwonej fasoli. Jest jednak kilka tradycyjnych słodkości, których warto spróbować - chociażby z ciekawości. Sieć Honeymoon Dessert ma w menu sekcję „tradycyjne chińskie desery”. Wybieram (jakże by inaczej) słodką zupę: z czerwonej fasoli oraz czarnego sezamu (24 HK$). To całkiem ciekawe połączenie, jednak możecie być mniej tradycyjni: w karcie są lody, koktajle, musy, owoce wariacje i wiele innych. Lokale rozsiane się po całym mieście (www), jednak ze względu na urok miejsca polecam ten w edwardiańskim budynku Western Market.
O Hongkongu możecie też poczytać w jednym z moich pierwszych postów TU. Udanej wycieczki!