2017/12/15

Co robić na Gran Canarii, czyli jak się nie sparzyć w afrykańskiej Europie

O Gran Canarii słyszałem straszne rzeczy – to od tych sparzonych. Słyszałem też całkiem dobre – to od tych niesparzonych. No właśnie: to jak się nie sparzyć na najbardziej popularnej wyspie archipelagu Islas Canarias?
ZASADA #1: dom i auto na własność
Prosty patent na większość wakacyjnych kierunków, a już na pewno tych europejskich (wahałbym się tylko w przypadku Wysp Brytyjskich i ich kierownic po-złej-stronie). Wszystko zależy oczywiście od tego, jaki sposób podróżowania preferujecie, więc mówię za siebie: wynajęcie auta oraz domu na uboczu to świetne remedium na bolączki masowej turystyki, jeśli na takie cierpicie. Cenowo wcale bardzo się nie różni od pakietów wycieczkowych, a wolności, elastyczności i komfortu daje 100% więcej (no, może ciut przesadzam, ale daje go DUŻO). Odpalcie w głośnikach swoją ulubioną muzykę (każdy ma przecież jakąś piosenkę drogi), zjedźcie z głównych dróg i odpoczywajcie na własnym tarasie, może z własnym basenem, przy własnoręcznie przygotowanym obiedzie – na przykład ze świeżych owoców morza kupionych od rybaka i butelce wina z lokalnej winnicy. To naprawdę jest tak fajne, jak brzmi! Bardzo bardzo polecam Wam dom Casa Magui w Agaete, który możecie zarezerwować przez booking.com.




ZASADA #2: wycieczka zachodnim wybrzeżem
Zachodnia strona Gran Canarii to przeciwieństwo wszystkiego, czym jej ta wschodnia. Nie ma hoteli, sklepów, piaszczystych plaż, autostrad, ba – prawnie nie ma ludzi! Są za to kręte drogi - wijące się w kierunku nieba po stromych wulkanicznych klifach, niewielkie wioski, drobne plantacje owoców, malownicze zatoczki i bajkowe punkty widokowe (widoki są z resztą obłędne). Koniecznie zatrzymajcie się na najbardziej znanym punkcie widokowym wyspy Mirador del Balcón i w niewielkim miasteczku Los Caserones na orzeźwiającą kąpiel przy Playa De La Aldea. Uwaga: droga jest dość wymagająca.



ZASADA #3: wycieczka w góry
Góry to jedna piękniejszych rzeczy, jakie Gran Canaria ma do zaoferowania. Nie wiem czy do wspinaczki (nie próbowałem), ale dla widoków – jak najbardziej. Klimat zmienia się niespostrzeżenie, gdy wspinacie się wyżej i wyżej, aż wreszcie z rudego i suchego entourage’u docieracie do zielonych łąk i gęstych lasów schowanych w chmurach. Potem są ostre szczyty, piniowe lasy, ukwiecone doliny i szerokie pastwiska. Dróg w górna jest całkiem sporo i których nie wybierzecie, powinniście być zadowoleni. Koniecznie zajrzyjcie do uroczej miejscowości Tejeda, na punkt widokowy Mirador Pico de la Gorra (strzelcie sobie zdjęcie nad przepaścią!) i Mirador del pico de Las Nieves, z którego możecie podziwiać przepiękną panoramę na poszarpaną Gran Canarię z jej skalnymi formacjami i przejedźcie obok Los Azulejos, zwanej Technicolor Rock – kolorowej jak paleta w szkolnych plakatówkach. A po najfajniejsze zdjęcie na skale, zatrzymajcie się na chwilę w punkcie widokowym   Uwaga jak wyżej: droga miejscami jest dość wymagająca.




ZASADA #4: miasteczka!
Choć jestem fanem wielkich miast i zwykle w podróży spędzam w nich dużo czasu, na Gran Canarii wygrały miasteczka. Małe, klimatyczne, kolorowe i zupełnie niekolorowe, przyklejone do stromych wzgórz, mamiące swoimi kościołami, placami i parkami. Pokręcone, ciasne, trudne komunikacyjnie (wąskie, strome i kręte, jednokierunkowe uliczki), ale przez to chyba takie urocze. Uważam, że najlepsze, co możecie zrobić, to właśnie uciec właśnie tam. Gdybym miał wybrać trzy, byłby to śnieżnobiałe Agaete (gdzie mieszkałem), kolorowe Galdar (przypominające mi meksykańskie miasteczka) i leniwe San Bartolome. Przefajne!






ZASADA #5: winnice i plantacje
Żyzne wulkaniczne gleby są świetne do uprawy winorośli, więc na Wyspach Kanaryjskich nie można nie spróbować wina! Winnic macie trochę do wyboru i na pewno każda będzie miała swój urok, ale szczerze polecam Wam Bodega Los Berrazales w dolinie Agaete – panuje ty specyficzny mikroklimat, więc poza winem uprawiają tu pomarańcze (i to całkiem sporo), niezłą kawę, granaty, papaje, awokado i różne inne cuda. Gdybyście zapytali mnie, na co wydać na wyspie 6 euro, odpowiedziałbym, że na zwiedzanie tej winnicy z przewodnikiem. W trakcie półgodzinnego spaceru dowiecie się trochę o ichnim winie, kawie i owocach, a na koniec spróbujecie 4 rodzajów wina (w ilości ponad degustacyjnej), kanaryjskiego sera, pasty z chorizo, pieczywa, ciasta i marmolady z papai. Na do widzenia dostaniecie też filiżankę kawy. Warto bardziej niż bardzo.






ZASADA #6: ocean
Choć na przełomie listopada i grudnia temperatura wody nie rozpieszcza, nie zamoczyć się w Atlantyku byłoby co najmniej nierozważne. Moim zdaniem Gran Canaria nie powala plażami (choć jest kilka dość słynnych, sztucznie usypanych na południu i wschodzie wyspy), więc wybieram kamieniste zatoczki i skalne baseny, które raz po raz wypełnia spieniona woda oceanu. Mój typ to Las Salinas nieopodal Agaete – świetnie przygotowane, widoki rewelacyjne, a do uroczego Puerto de las Nieves są tylko trzy kroki. Nic, tylko brać!




ZASADA #7: jedzenie!
Tradycyjna kuchnia kanaryjska nie jest niestety super-sexy (co nie znaczy, że nie warto jej spróbować!), więc warto popróbować ryb i przeróżnych owoców morza – w końcu lepsze miejsce niż wyspa na Atlantyku trudno znaleźć. Popróbujcie ośmiornicy po galicyjsku, grillowanych kalmarów, krewetek w mojo picon (naczelnym sosie Wysp Kanaryjskich) albo po prostu świeżych ryb. Zaszyjcie się w małej knajpce, zamówcie lampkę wina (albo butelkę, co tam), wybierzcie stolik przy oknie i powoli delektujcie się świeżą, delikatną ośmiornicą w oliwie, obserwując zachodzące słońce. Żadne miejsce na wyspie nie przebije pod tym względem Puerto de las Nieves, gdzie zachody słońca są najbardziej czadowe. Ahhhh.




Gdy zapytacie wokół siebie o „Kanary”, na pewno usłyszycie przeróżne opinie i prawdopodobnie każda będzie prawdziwa. Liznąłem Gran Canarii niezbyt fajnej i uciekałem tak szybko, jak się dało. A kiedy zapuściłem się w dziewicze i naprawdę autentyczne rewiry, zapałałem do niej bardzo pozytywnymi emocjami. Gdy wieczorami - przy lampce wina na własnym tarasie - obserwowałem zachody słońca nad Atlantykiem, że udało mi się Gran Canarią nie sparzyć. Trzeba ją tylko wziąć sposobem – a ten macie powyżej. Udanego!

INFORMACJE PRAKTYCZNE
JAK JECHAĆ: Najtańsze bilety znajdziecie u Ryanaira albo przewoźników czarterowych (szukajcie przez biura podróży, np. TUI albo Rainbow). Ja kupowałem bilet miesiąc wcześniej i leciałem Brussels Airlines z przesiadką w Brukseli (za około 700 zł).
GDZIE SPAĆ: W domu/willi! Szukajcie na Bookingu i Airbnb. Niezwykle przyjemna jest północ wyspy.
CO ROBIĆ: Przejechać wyspę dookoła - auto wypożyczycie na lotnisku albo wcześniej przez internet (np. na Economy Car Rentals). Za 5 osobowego Citroena Berlingo (brzydki, ale szeroki ;)) zapłaciłem ok. 700 zł za tydzień.







więcej o mnie