2018/07/12

Weekend na Litwie: co robić Wilnie?

Wilno mnie KOMPLETNIE zaskoczyło i oczarowało. Nie wiem, czego się spodziewałem, ale na pewno nie tak ładnego, przyjemnego i smacznego miasta. Jeśli nie myśleliście jeszcze o weekendowym wypadzie do Wilna, to przyszła na to pora! 

Plan, jak zawsze, miałem prosty: jeść. No, w gruncie rzeczy chodziło o poznanie smaku Wilna, ale na koniec dnia sprowadza się to do jedzenia. Dlatego poprosiłem sympatyczną ekipę z Travel Addicts Club o pomoc w zaplanowaniu przyjemnego dnia, wypełnionego lokalnymi smakami. I choć zajmują się oni głównie organizowaniem ciekawych wycieczek (wizyta w elektrowni atomowej, przejażdżka czołgiem albo cały dzień w ruskiej bani) w i dookoła Wilna, a nawet innych krajów nadbałtyckich, to ochoczo podjęli się zadania i ułożyli mi omg-jaki smaczny plan działania. Zobaczcie wideo z mojego wypadu - poniżej znajdziecie listę miejsc, a jeszcze niżej mapę ze wszystkimi pinezkami. Ruszamy!


09:00 KAWA <3
Uwielbiam, a poza tym Wilno ma naprawdę fajne kawiarnie. Zanim więc ruszycie na odkrywanie wileńskich uliczek, kościołów i muzeów, zafundujcie sobie filiżankę czarnego cudeńka. W pamięć i serce zapadła mi kawiarnia Italala Cafe – dzięki przemiłym właścicielkom (na pewno znajdziecie je za barem), świetnej kawie, która jest wypalana dla nich w małej florenckiej palarni (spróbujcie tej z Kostaryki!) oraz… cannoli. Tak, cannoli: to pierwsze miejsce nie świecie, gdzie zjadłem cannolo smakujące dokładnie tak dobrze, jak we Włoszech. I to wystarczający powód na wizytę.



11:00 Republika Zarzecza
Czyli Uzupis, którego NIE MOŻNA nie zobaczyć. To przedziwna dzielnica Wilna, która… proklamowała swoją niepodległość. Ma swoją konstytucję, ma swój parlament (w pubie!), grubego kota jako ambasadora i Dzień Niepodległości przypadający na prima aprilis. Poplączcie się po uliczkach Zarzecza sami albo z przewodnikiem: free walking tour organizowana przez Travel Addicts Club startuje pod centralnym pomnikiem Anioła z Uzupis i – zanim przekroczycie „granicę” z Wilnem – pokaże Wam najciekawsze zakątki najbardziej artystycznej i ciekawej dzielnicy miasta. Świetna sprawa.





13:00 Lunch w Halės
Gdzie odpocząć po intensywnym zwiedzaniu? W jednej z knajpek w hali targowej Hales, czyli największym i najstarszym targowisku w Wilnie. Konstrukcja wybudowana w 1906 roku wciąż spełnia swoją funkcję – restauracji jest tu mniej niż handlarzy, więc podjadając, można podglądać, jak mieszkańcy Wilna wpadają tu na szybkie zakupy. Zjecie tu klasyczne cepeliny, czyli litewskie kartacze albo niemniej klasyczne bajgle z dodatkami – bo co warto wiedzieć, bajgle wywodzą się z kuchni polskiej i litewskiej społeczności żydowskiej (która była bardzo duża). Jest tu też masarz, gdzie zjecie albo kupicie dobre mięso, są burgery, piekarnia, najstarszy w Wilnie kiosk ze świeżymi sokami i świetne francuskie bistro Sraigė, vynas ir varlė z rewelacyjnymi serami, winami, żabimi udkami i ślimakami – tak gdybyście mieli ochotę na coś nielitewskiego. A na odchodne kupcie koniecznie trochę kindziuka (twardej, suszonej litewskiej wędliny) i sera (żółtego dojrzewającego i twarogu z kminkiem) na jednym ze straganów – to topowe litewskie produkty!



15:00 Góra Trzykrzyska
Po Wilnie można plątać się godzinami, bo uliczki Starego (przeurocze kamienice, placyki i stare kościoły) i Nowego (monumentalna architektura imperialistycznej Rosji) Miasta są naprawdę urocze, ale warto też spojrzeć na nie z góry. Możecie wejść na dzwonnicę kościoła Św. Jana albo na Górę Trzykrzyską, skąd zobaczycie bardzo rewelacyjną panoramę miasta. Spróbujcie też o zachodzie słońca, kiedy całe Wilno robi się bajecznie kolorowe. 


17:00 Kolacja 
Na którą warto moim zdaniem trochę zaszaleć – bardzo elegancka restauracja Ertlio Namas urzekła mnie na tyle, że na pewno tam wrócę. Czym? Wyobraźcie sobie, że jej założyciel postawił sobie za zadanie odnalezienie możliwie najstarszych litewskich przepisów i ich odtworzenie. Wyszło świetnie i w trakcie kolacji degustacyjnej (nie ma dań z karty, tylko ułożone menu do wyboru) możecie spróbować między innymi świeżo wypiekanego chleba litewskiego, kawioru ze ślimaków, dzikich grzybów i owoców, obłędnej cielęciny w piwnym sosie, zupy szczawiowej z mięsem bobra albo też wypić odrobinę litewskiego midusa, czyli miodowej wódki z ziołami. Za taką dwugodzinną przyjemność zapłacicie 30 euro, ale jedzenie jest tego warte. Dla bardziej wytrwałych jest również 6-daniowe menu, za które zapłacicie 40 euro i które zajmie Wam 3 godziny. PYSZNE miejsce.



19:00 Piwa kraftowe
Po jedzeniu wpadnijcie do jednego z wileńskich pubów popróbować świetnych litewskich piw kraftowych. Pub Prohibicija specjalizuje się w nich do tego stopnia, że nie serwuje nic innego. Czego popróbować? A no na przykład mlecznego stouta z kokosem, IPAy warzonej z różowymi piankami marshmallow albo takiej świeżutkiej, przykrytej czapą piwnego sorbetu (sic!). 



20:00 Grill?
Gdybyście mieli ochotę na więcej piwa, a do tego na przykład na zorganizowanie sobie grilla (bo w sumie czemu nie?) to w Downtown Forest Hostel możecie takowego wynająć i przyjść ze swoją litewską kiełbasą albo innym mięsiwem. To miejsce o tyle interesujące, że przez otaczające je drzewa można naprawdę poczuć się jak w lesie, a atmosfera jest totalnie nienadęta i wyluzowana - jeśli akurat nie ma koncertu, to i tak gra fajna muzyczka. A jeśli lubicie spać w hostelach, ten jest oceniany bardzo wysoko (jest też camping, gdybyście byli z namiotem/przyczepą/kamperem).


* Street food w Open Kitchen
To dodatkowa opcja, jeśli uda się Wam być w Wilnie w piątek albo w sobotę: nieduży skwer zamienia się wówczas w street foodowy raj z grającym DJem, więc możecie tu bardzo miło spędzić czas i pojeść trochę smacznych rzeczy. Są leżaki, plac zabaw dla dzieci, jedzenie z różnych części świata i naprawdę luźna atmosfera. Zdecydowanie warto zajrzeć! 






Wilno objawiło się dla mnie jako prześwietna miejscówka na krótki wypad, gdzie jest co zobaczyć, ale przede wszystkim – jest co zjeść. Wybierzcie się koniecznie i dajcie znać, czy Wam też tak podeszło. A jeśli będziecie mieli wolny dzień do zagospodarowania, zajrzyjcie do Travel Addicts Club, bo być akurat będę organizować jedną ze swoich wycieczek po i dookoła miasta. Have fun! 

więcej o mnie