Szukacie pomysłu na weekend we Włoszech? Na krótki wypad po słońce, wino i dobre jedzenie? Wystarczy Rzymu, Neapolu i Mediolanu: pora za Abruzję!
Jeśli już planujecie wyjazd do Abruzji, jesteście szczęściarzami – mówię Wam, zakochacie się. Jeśli jeszcze nie lub jeśli w ogóle nie słyszeliście dotąd o tym regionie, zajrzyjcie do mojej relacji z abruzyjskiego wyjazdu i… bierzcie się za planowanie. To piękny i niedoceniany region, który jeszcze bardziej rozkocha Was we Włoszech.
Jaka trasa?
Proponuję zrobić solidne kółko po Abruzji: od wybrzeża po góry i z powrotem. 3 dni powinny Wam wystarczyć na komfortowe pokonanie tej trasy: jeśli chcecie zatrzymać się gdzieś na dłużej, proponuję dorzucić jeden dzień albo zrezygnować z innej pozycji. Na poniższej mapce zaznaczyłem miejsca, gdzie warto zajrzeć. Gwiazdką natomiast oznaczam te, do których chciałem dotrzeć, ale nie starczyło mi czasu i do których przymierzę się podczas następnej wizyty w Abruzji.
Co warto zjeść?
WINO: to przede wszystkim! Spróbujcie win z uprawianych w Abruzji winogron szczepów Pecorino i Cococciola – na przykład z winnicy Casalbordino, która ma swój sklepik (również z oliwą, miodem, szynkami, serami). Dokupcie po drodze butelkę gazowanej wody i zróbcie sobie orzeźwiający szprycer. Abruzyjskie wina kupicie też bez trudu w supermarketach.
SERY: Abruzja słynie ze swoich serów i nie powinniście pominąć przede wszystkim tych z truflami ze Scanno i wędzonej ricotty z miasteczka Anversa. Pycha!
MAKARON: dobry jak wszędzie we Włoszech, ale Abruzja ma swój przysmak – spaghetti alla chitarra, czyli spaghetti „z gitary”. Nazwa tego makaronu pochodzi od tradycyjnego sposobu jego produkcji przez cięcie płatów ciasta na równo ułożonych, napiętych strunach. Cienkie nitki makaronu są kwadratowe w przekroju, a najbardziej klasyczne wersje podawane są z ragout z jagnięciny albo w sosie pomidorowym z cielęcymi klopsikami.
OWOCE MORZA: sprawa dość oczywista, bo w końcu na brak wybrzeża Abruzja nie może narzekać. Warto jednak wybrać się na obiad lub kolację do trabucco (patrz niżej), gdzie zjecie świetne ryby i owoce morze z Adriatyku – w zasadzie wprost spod Waszych stóp.
OLIWA: abruzyjską oliwę znajdziecie w sklepikach z lokalna żywnością, ale też na przykład w supermarkecie Conad, na półce z regionalnymi przysmakami. Warto zabrać do domu.
SZAFRAN: z którego słynie Abruzja. Zbiera się go tu, bardzo wyjątkowo, w październiku, więc planując wypad na jesień, możecie zobaczyć szafranowe zbiory. Często znajdziecie go w serwowanych daniach, na przykład w ziemniaczanym puree albo też w nadzieniu małych bułeczek, które podaje się z aperitivo.
CIASTKA: ciekawostka, ale smaczna - mała i urocza rzemieślnicza piekarnia w Scanno wypieka różne smakołyki, którymi pachną okoliczne uliczki (serio!). Możecie spróbować na przykład czekoladowych ciastek z lukrecją. Ciekawe!
PROTIP: jeśli zaraz po wylądowaniu albo przed samym wylotem będziecie mieli ochotę na świetną pizzę (albo rewelacyjną focaccię, można też zabrać do domu!), na przykład pizza fresca z kawałkami kremowej mozzarelli, grubymi plastrami słodkiego, soczystego pomidora i listkami bazylii, zajrzyjcie do pizzerii Eurofocaccia (poznacie po kolejce) w Auchan przy samym lotnisku. Parę lokali dalej jest też typowy włoski bar z – jak zawsze – świetną kawą i mini-wersjami włoskich deserów na-raz (tiramisu, panna cotta, sfogliatella i dużo więcej). Wiem, jak brzmi zaglądanie na pizzę do Auchan (we Włoszech!), ale wierzcie mi, ona jest naprawdę dobra.
Co zrobić i zobaczyć?
WYBRZEŻE: przejechać wzdłuż, pooglądać z okien auta albo hotelu, pobyczyć się na plaży albo pospacerować po ciepłym piasku/kamyczkach – zdecydujcie sami, ale abruzyjskie wybrzeże wykorzystajcie. Ja spędziłem na nim pierwszy i poranek ostatniego dnia i to była świetna opcja: nagrzałem się na start i złapałem trochę nadmorskich promieni przed wyjazdem. Plaże w Abruzji są za równo piaszczyste, jak i kamieniste. W kurortach i na plażach hotelowych: gęsto zastawione parasolami: wynajmujecie u obsługi na plaży (albo w hotelu), dostajecie swój numerek i pod parasolem/na leżakach o tym samym numerze się rozkładacie. Wariant z kocem/ręcznikiem na ziemi dużo prostszy.
VASTO: piękne miasteczko zawieszone wysoko na morzem z pięknym widokiem na wybrzeże i kawałek Abruzji. Klimatyczne, pełne starych kamienic, ciasnych uliczek i uroczych placyków. Warto zajrzeć choć na krótki spacer.
PUNTA ADERCI: jeden z pocztówkowych punktów Abruzji – piękny cypelek wcinający się w Adriatyk, oblany turkusowym morzem. W dole jest kameralna plaża, na której można się pogrzać i poleniuchować (kamienista, więc nie boli brak infrastruktury, pryszniców, itp.). Weźcie ze sobą wodę.
TRABOCCHI COAST: czyli kawałek wybrzeża usiany dawnymi platformami rybackimi, na których dziś są restauracje z owocami morza. Ładne i interesujące, więc warto je sobie pooglądać, nawet jeśli nie macie ochoty jeść. Ja przetestowałem pierwszą z brzegu od południa (Trabocco Punta Rocciosa) i byłem zachwycony: tym, jak to wszystko wygląda, jak smakuje, jak było miło i lokalnie (sami włosi). Warto mieć rezerwację, ale bez też powinno się udać. Trabocchi są drogie, więc musicie się nastawić na wydatek rzędu 40-50 EUR za osobę – za menu degustacyjne składające się z 8-10 pozycji.
BOMBA: małe, bajkowe miasteczko na samym początku drogi z wybrzeża w góry. Koniecznie zajrzyjcie. Przy małym placyku w centrum jest mały bar ze świetną kawą, a trzy kroki dalej piękny, stary kościół Santa Maria del Popolo - nie zapomnijcie pstryknąć parę fotek, bo widok na dolinę jest nieziemski.
BARREA: miasteczko zawieszone nad jeziorem o tej samej nazwie. Widoki są bardziej niż super, jest gdzie zjeść albo wypić kawę. Warto zatrzymać chociażby na podziwianie widoków, ale można się też poplątać po starym centro.
CIVITELLA ALFEDENA: do której dostaniecie się wąskim mostem nad Lago di Barrea. Maluśka średniowieczna mieścinka, w której można się poczuć jak wieki temu. Początkowo nie miałem jej w planie, ale coś mnie podkusiło i bardzo nie żałuję.
SCANNO: które warto odwiedzić nie tylko dla truflowych serów. Miasteczko większe od poprzednich, ale wciąż superprzytulne: wąskie uliczki, wysokie kamienice, tarasy z widokiem na głęboką dolinę schowane tu ówdzie między kamiennymi ścianami. Kwintesencja Włoch: jeśli mielibyście wybrać tylko jedno miasteczko na tym odcinku trasy, sugerowałbym właśnie Scanno. Zacznijcie od aperitivo w Bar Pasticceria Centrale, a skończcie makaronem alla chitarra w Trattoria Vecchio Mulino. A poza tym w Scanno możecie spędzić cały dzień: odwiedzając muzea, stare kościoły i podziwiając piękne palazzi.
ROCCA CALASCIO: uznany przez National Geographic za 1 z 15 najpiękniejszych zamków świata. Nie ma się czemu dziwić, bo to faktycznie bajkowe ruiny posadzone na samym czubeczku góry, spoglądające z jednej strony w głąb rozległej doliny, a z drugiej… na jeden z najpiękniejszych krajobrazów, jakie widziałem w życiu. Rocca Calascio leży bowiem na granicy Campo Imperatore: wielkiego płaskowyżu w centralnej części Abruzji, który wygląda tak surrealistycznie, że ciężko to opisać. To jedno z niewielu miejsc, do których bez zawahania bym wrócił. Niesłychane, wyjątkowe i obłędne: to punkt, którego nie może zabraknąć na Waszej abruzyjskiej liście. Koniec kropka.
PROTIP: z całej abruzyjskiej trasy najmniej (albo nawet wcale) urzekła mnie sama Pescara i osobiście ominąłbym ją całkiem.
Gdzie spać?
Wybór macie oczywiście bardzo szeroki, ale te miejsca – które przetestowałem i które świetnie wpasowują się w powyższą trasę – mogę Wam polecić.
CASALBORDINO: Hotel Sporting (78 EUR/noc).
CASTEL DI SANGRO: Hotel Don Luis (64 EUR/noc).
MONTESILVANO: Hotel Sole (54 EUR/noc).
Ile to kosztuje?
DOJAZD: lot Ryanairem z Warszawy Modlina do Pescary kosztował 218 zł w obie strony bez bagażu (można upolować taniej). Bezpośrednie loty są też z Krakowa.
SAMOCHÓD: wypożyczenie na 4 doby kosztowało 35 EUR (zarezerwowane przez economycarrentals.com)
PALIWO: litr benzyny kosztował 1,60 EUR (stacja Auchan przy lotnisku), a na pokonanie tej trasy wystarczył jeden bak (w sumie około 50 EUR).
Jeśli macie jakiekolwiek pytania dotyczące Abruzji: walcie śmiało! Będzie mi też bardzo miło, jeśli podzielicie się tym przewodnikiem ze znajomymi. Udanego wypadu!