Georgetown na wyspie Penang to streetfoodowa stolica Malezji, a być może nawet całej Azji Południowo-Wschodniej: nie znam drugiego tak smacznego i pełnego aromatów miasta, w którym w zasadzie można w kółko jeść. Prawie w kółko.
I wcale nie biję piany: gotowanie w Georgetown to bardzo, ale to bardzo dobry pomysł, który przetestowałem podczas ostatniej malezyjskiej wyprawy z foodkrywcami – czyli podróżniczym tworem, w ramach którego można jechać ze mną na drugi koniec świata: po to, żeby JEŚĆ (koniecznie zajrzyjcie TU!).
Miejsce wybrałem niebanalne: odwiedziliśmy dom znanej w Malezji szefowej kuchni Pearly Kee, która w swoim uroczym ogródku tłumaczy, jak wyczarować proste i niezwykle wdzięczne dania kuchni Nyonya – czyli kuchni chińskich imigrantów, którzy lata temu osiedli na półwyspie malajskim i dziś tworzą jedną z największych grup społecznych Malezji.
Pearly zabrała nas na swój ulubiony lokalny targ i opowiedziała nam tam o składnikach, bez których nie wyobraża sobie gotowania. Pokazała nam śmieszne warzywa, kolorowe owoce, świeżą gałką muszkatołową i jej krwistoczerwoną pestkę, ryżowe placuszki zielone od liści pandanu, wcisnęła w ręce słodkiego jackfruita, czyli owoc chlebowca, wytłumaczyła, jak powstaje domowe mleko kokosowe i dlaczego Malezyjczycy lubią kokosowe pestki.
A potem zabrała nas do swojego domu, przyodziała w fartuszki i zaprosiła do świata kuchni Nyonya. Przygotowaliśmy razem trzy pyszne, aromatyczne dania, które piekły w język i cieszyły brzuch. Na pierwszy ogień poszły krewetki asam pedas, czyli gotowane w przyjemnie kwaśniej zupie ze świeżym, soczystym ananasem. Przygotowaliśmy też otak otak, czyli rybę gotowaną na parze w liściu bananowca, która była tak delikatna, że aż dziw brał, a sos, w którym się gotowała, zmieniła się w lekko pikantny, mocno aromatyczny mus. Rybna pianka w liściu bananowca, nie mam pytań! Na koniec skonstruowaliśmy obłędne krewetki sambal udang, czyli smażone w gęstym, kokosowym sosie, który jest słodki, słony, kwaśny i pikantny jednocześnie. Małe, pikantne cudko. Sami z resztą zobaczcie!
Jeśli szukacie ciekawego sposobu na spędzenie przedpołudnia w Georgetown, koniecznie pomyślcie o Pearly i jej domowej szkole. Nie tylko poznacie wspaniałego człowieka i świetnego kucharza, ale zobaczycie też, jak w prawdziwym malezyjskim domu powstają przepyszne cuda. Zajrzyjcie na stronę Penang Home Cooking School. Smacznego!