Malezja to azjatycka stolica street foodu: to najsmaczniejszy kraj regionu, w którym można tylko JEŚĆ. Wybór tu jest tak duży, że można oszaleć. Dlatego przychodzę z pomocą: TEGO powinniście spróbować w Malezji!
Asam laksa
Czyli FLAGOWE danie Malezji! Nie zjeść laksy, to trochę jakby w Malezji nie być wcale. Asam laksa to bomba smaków: aromatyczny bulion (gęsty od drobnych kawałków ryby), kwaśny od pasty z tamaryndowca, z makaronem ryżowym, świeżymi ziołami i obłędnie pachnącymi kawałeczkami kwiatu etlingery wyniosłej (wiem, wiem, po angielsku mówią na nią po prostu ginger flower). W misce znajdziecie też kawałki świeżego, soczystego ananasa, porwane liście sałaty, drobno posiekanego ogórka i cebulę oraz łyżkę gęstej, słodkiej pasty krewetkowej. Kosmos! Laksa ma jeszcze drugą (choć mniej popularną w Penang, a bardziej na Południu albo w Singapurze) odmianę curry: jej bulion przygotowuje się na bazie mleka kokosowego, a w misce znajdziecie krewetki, małże, czasem kurczaka, kawałki tofu (również smażonego w formie chrupek), klopsiki rybne, pikantną pastę sambal i świeżą kolendrę. Obie w Malezji to MUST.
Kaya toast
Czyli najbardziej klasyczne śniadanie chińskiej społeczności w Malezji (no, może obok ryżanki i smażonego makaronu). Kaya to krem z żółtek i mleka kokosowego (często z dodatkiem zielonego, orzechowego w smaku wyciągu z liści pandanu), którym przekłada się tosty. Takiego tosta, pokrojonego na kawałki, macza się w ugotowanym na miękko jajku, które wcześniej trzeba zamieszać w szklance z odrobiną sosu sojowego i białego pieprzu. Do tego obowiązkowo filiżanka mocnej, czarnej malezyjskiej kawy - a na takie śniadanie tylko do kopitiam, czyli chińskiej kawiarni śniadaniowej. Prosta pyszka!
Hainan chicken rice
Który przywędrował do Malezji z Chińczykami z chińskiej wyspy Hainan. To ryż, który jest gotowany w bulionie z kurczaka. Kurczaka też się do niego podaje, miesza się to wszystko i je z sosem sojowym i słodkim sosem z imbiru. Turbo aromatyczne, ale delikatne, bardzo wdzięczne i przyjemne - comfort food idealny!
Roti canai
Śniadaniowy hit z indyjskich garkuchni - placek roti (smażony na rozgrzanej blasze z solidną porcją masła) składa się w kopertę i polewa mega pikantnym curry (z mięsem lub bez). W wersji bardziej dopasionej znajdziecie w środku jajko - i po ten wariant sięgnijcie. Tylko uwaga, na prawdę piecze. A jeśli chcecie poczuć się jak lokales, do picia zamówicie słodka kawę z mlekiem (ble, ale tak lubią, co poradzisz).
Claypot stingray fish
Czyli... płaszczka w glinianym naczynku! Ciekawie zjeść dla samej płaszczki, ale - abstrahując - to bardzo smaczna rzecz. Płaszczkę pieczoną w glinianym garnuszku (w którym podaje się ją na stół) znajdziecie na przykład na otwartych, wieczornym food courtach w Georgetown. Raczej chuda, o wyrazistym smaku, w mieszance przypraw masala albo też w kwaśnej wersji asam. Nie jest to moim zdaniem must, ale jak Wam starczy czasu, warto poznać!
Char koay teow
Zawszę mówię o nim "malezyjski pad thai", choć może to nie mieć sensu, jeśli ktoś nie zna pad thaia. No więc: to smażony (w solidnie natłuszczonym woku) płaski, szeroki makaron ryżowy z przeróżnymi dodatkami: sosem sojowym, pastą krewetkową, jajkiem, krewetkami, kiełkami, czy kawałkami mięsa. To naprawdę bomba tłuszczowa - a to dlatego, że danie powstało jako tani i szybki sposób na sycący posiłek dla robotników. Ciekawy do spróbowania, zwłaszcza na szybki, sycący lunch podczas zwiedzania Georgetown - gdzie często serwują go na liściu bananowca.Nasi kandar
Bardziej sposób jedzenia, niż konkretne danie, popularny na północy Malezji - w knajpach serwujących nasi kandar dostaniecie solidny talerz ryżu, do którego możecie wybrać dowolną liczbę małych talerzyków z przeróżnymi sosami i curry. Gdy wszystko wyląduje na stole, zaczynacie ucztę - oczywiście rękoma! Kupka ryżu w palce, umoczyć w sosie i do buzi. Powodzenia, ale warto się pobawić! PS - awaryjne łyżki też są zwykle dostępne.
Lok Lok
Malezyjski szaszłyk! Lok Loki najłatwiej upolować na straganach, które jak grzyby po deszczu pojawiają się wieczorem na ulicach. Miejscówkę poznacie po piętrzących się, ułożonych jak od linijki rzędach patyczków, na których nadziane może być WSZYSTKO. Zasada działania jest prosta: patyczki mają cenę, której odpowiada kolor na ich końcówce: na przykład (sprawdźcie przed zamówieniem!) czerwone patyczki kosztują 1 RM za sztukę, niebieskie 2 RM, a zielone 5 RM. Wybieracie, a sprzedawca Was podlicza. Możecie złapać na wynos albo usiąść przy stoliku, w którym umieszczony jest kociołek z gotującą się wodą (a czasem sosem), więc danie przygotowujecie sobie sami - całkiem to więc zabawna opcja, jak jesteście w parę osób.Dim sum
Klasyczne przekąski z południowych Chin (u nas utożsamianie głownie z pierożkami, choć w praktyce opcji jest dużo więcej), gotowane na parze w bambusowych koszyczkach. Dzięki dużej społeczności chińskich emigrantów, w Malezji możecie zjeść naprawdę świetne dim sumy. Co ciekawe, to opcja śniadaniowa, a pierożki, bułeczki i inne zawijasy je się do herbaty (zielonej, rzecz jasna). Jeśli miałbym wymienić jedną rzecz, dla której warto zerwać się rano z łóżka i pójść do dim sumowej knajpki, to była by to golden bun - puszysta, żółta bułeczka ze słodkim nadzieniem z płynnego żółtka. OBŁĘD.Apam balik
Ni to naleśnik, ni to omlet, ni ciasto - wygląda to w ten sposób, że do rozgrzanej, natłuszczonej, głębokiej formy wlewa się dość sporą ilość ciasta przypominającego naleśnikowe (przy czym w składzie ma ono mleko kokosowe), a gdy trochę się ono podpiecze, posypuje się je kruszonymi orzeszkami ziemnymi i cukrem. Składa się taki omlet na pół i kroi. Tadam! Bomba kaloryczna myślę, ale jak lubicie fistaszki i słodkie rzeczy, to będziecie w raju. To jest najbardziej klasyczna wersja - w innych często znajdziecie kukurydzę z puszki, a czasem czekoladową posypkę i żółty ser (sic!).
Onde onde
Śmieszne, małe kulki - z zielonego ciasta ryżowego, obtoczone w startym miąższu kokosa. W środku mają płynny cukier palmowy, który miło strzela i rozpływa się w ustach. To przy okazji dobry przykład miksowania smaków: kokos jest lekko posolony, nadzienie, rzecz jasna, bardzo słodkie, a ciasto tylko aromatyzowane liściem pandanu (orzechowo-waniliowy smak). Onde onde są przedstawicielem szerszej grupy słodkich (zwykle) przekąsek nazywanych w Malezji kuih: mogą mieć one różny kształt, prawie zawsze są jaskrawego koloru i robi się je z ryżu kleistego.Cendol
Mój ulubiony deser. Na pierwszy rzut oka (i na pierwszą łyżkę) trochę dziwaczny, ale taki dobry, że oj oj. To po prostu kruszony drobno lód, z którego formuje się w miseczce stożek: potem polewa się go mlekiem kokosowym i gęstym syropem z cukru palmowego oraz posypuje czerwoną fasolą i śmiesznymi, zielonymi, podłużnymi kluseczkami z mąki ryżowej. Z moich obserwacji jednym podchodzi, a innym kompletnie nie, ale ja UWIELBIAM!